The Body Shop - Kremy do rąk She & Moringa
W ubiegłym roku w łódzkiej Manufakturze został ponownie otwarty salon słynnej marki z kosmetykami The Body Shop. Możecie domyślać się, że fakt ten bardzo mnie ucieszył, gdyż lubię ich kosmetyki, głównie za zapach i działanie. Z racji dobrych promocji i pomocy dziewczyn tam pracujących, postanowiłam nieco zaszaleć i do domu wróciłam z wielką torbą kosmetyków. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić dwa kremy, z którymi jednak nie do końca się polubiłam ...
Spośród "miliona" zapachów jakie oferuje The Body Shop zdecydowałam się na dwa z nich, a powiem Wam, że łatwo nie było. Wybór padł na krem Shea i Moringa. I mogę Wam powiedzieć, że był to bardzo dobry zapachowo traf. Kupiłam je z myślą by wrzucić do torebki, na wyjazd czy chociażby mieć pod ręką, a taki mały format tubki bardzo mi odpowiada.
Kremy mają dosyć małą pojemność bo tylko 30 ml i w regularnej cenie kosztują 22,90 zł więc całkiem sporo. Warto jednak polować na promocję i kupić w niższej cenie.
Mimo dość małej pojemności mogę stwierdzić, że są kremy wydajne. Konsystencja jest lekka i puszysta, a dłonie gładkie i przyjemne w dotyku. Po moich testach mogę jedynie stwierdzić, że kremy mogłyby lepiej nawilżać, gdyż moja skóra dłoni jest na prawdę sucha i potrzebuje jednak czegoś mocniejszego (tak działa na mnie woda). Jeśli Wy nie potrzebujecie mega nawilżenia i natłuszczenia to kremiki sprawdzą się jak najbardziej!
Na koniec wspomnę jeszcze o zapachach Shea oraz Moringa.
Shea ma nietypowy zapach, hmmmm taki męski, ale też i damski. Tak na prawdę bez różnicy czy będzie smarować nim dłonie kobieta czy mężczyzna. Polecam powąchać ten zapach, to na prawdę ciekawa nuta.
Moringa - chociaż nie wiem jak na prawdę pachnie kwiat moringi to przyjmijmy, że właśnie tak jak to mazidło! Kwiatowo ale nie nachalnie, nie przesadnie. Jednak uważam, że takie zapachowe kremy najlepiej sprawdzić w salonie i stwierdzić czy to jest na prawdę nasz zapach. Bo jak wiadomo ile ludzi tyle gustów, jednemu podoba się to, drugiemu to.
Znacie i lubicie kremy The Body Shop?
Co o nich sądzicie?
ciekawe jak u mnie by sie sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńja nigdy ich nie używałam, a cenowo wypadają podobnie jak te z bbw (39 zł za 59 ml)
OdpowiedzUsuńMiałam masła, miałam peelingi, miałam żele, coś do twarzy też, ale kremów do rąk nigdy.Wersję shea chętnie widziałabym u siebie
OdpowiedzUsuńNigdy ich nie używałam, ale cena mnie jakoś nie zachęca ;)
OdpowiedzUsuńUżywam masła i sobie chwalę :) a ostatnio odkryłam taki kosmetyk pielęgnujący urodę od środka jest to woda z filtra redox fitaqua, woda ta pomaga zwalczać wolne rodniki i jest takim kosmetykiem od środka organizmu.
OdpowiedzUsuń